Kwietniowy numer magazynu Lego Ninjago był chyba najbardziej
przeze mnie oczekiwanym tegorocznym czasopismem, a zarazem dzięki opieszałości
Poczty Polskiej numerem, który dostałem w swoje ręce grubo po premierze. Priorytet trafiający do odbiorcy po przeszło tygodniu od nadania? Szybciej byłoby konno.
Nie tracąc więcej czasu ani energii na narzekania pod adresem indolencji naszego narodowego operatora pocztowego, już na wstępie pozwolę sobie poruszyć kluczową dla
przytłaczającej większości nabywców kwestię dodatków do czasopisma. Nie
dostajemy tym razem saszetki z kartami (jak zapowiadano w reklamie
zamieszczonej w magazynie Lego City), a jedynie jedną limitowaną kartę Mega
Power Samuraj X. Cóż, dobre i to. Zasadniczym dodatkiem jest jednak minifigurka,
a ta jest po prostu rewelacyjna. Naszym łupem pada bowiem sam herszt bandy
Łowców Smoków, czyli złowrogi Iron Baron.
Figurka jest po prostu bezbłędna - wygląda groźnie, ale
dostojnie. Przede wszystkim przykuwa uwagę unikalna buźka Żelaznego Barona
(jednostronna), z różnobarwnymi oczyma (wszak jedno ma sztuczne), postrzępionym
wąsem, zielonkawymi szramami i przerzedzonymi żółtymi zębiskami, wyszczerzonymi
w grymasie wściekłości. W połączeniu z gustownym cylindrem i efektownym
kolczastym naramiennikiem (ze stalową osłoną na kark) twarz prezentuje się
jeszcze bardziej złowrogo. Do tego dochodzi tors ze starannym i szczegółowym dwustronnym
nadrukiem (przedstawiającym tradycyjnie dla Łowców Smoków przerdzewiałe pasy,
płyty, łańcuchy i zgniłozielone szmaty), nogi (a w zasadzie noga, bo druga jest
metalową protezą) i mocarne bioniczne szczypce mające zastępować lewą dłoń (w
rzeczywistości szczypce są doczepiane do dłoni). Większość z tych elementów
pojawiała się wcześniej w magazynie Ninjago (taki sam tors mieli Jet
Jack i Nitro, naramiennik to odwrócona maska Heavy Metal, a niemal identyczne zbrojenia na
ręce miał Sqiffy) lub broszurach od Ameetu (cylinder jest taki sam jak
Pingwina z "Witajcie w Gotham City"), ale razem świetnie się
uzupełniają, dając nam niepowtarzalną figurkę bardzo stylowego złoczyńcy. Mimo
swoich niepełnosprawności Iron Baron budzi respekt, a nie litość, świadczą
bowiem one o ciężkich bojach jakie stoczył. Doświadczenia, przebiegłości i zawziętości
tego łotra-weterana nie powinno się lekceważyć.
W zestawie dostrzegam tylko dwa drobne braki, które można
wychwycić poprzez porównanie z minifigurką z zestawów. Nie, nie mówię o
efektownym kosturze, bo na niego nawet nie liczyłem. Na bionicznych szczypcach brakuje jednak
cyferblatu, dzięki któremu prezentowałyby się znacznie lepiej. Przyznam szczerze,
że nie rozumiem tej oszczędności, wszak klocek ten nie jest specjalnie rzadki i
pojawił się już w magazynie (przy swoim plecaku miał go Talon, który pewnie
chętnie odstąpi go swojemu szefowi). Drugim mankamentem jest brak dodatkowej
broni, mimo specjalnego miejsca na piersi na nią przewidzianego - pusty slot
wygląda dość smutno i aż prosiłby się o baronowy kozik. Są to jednak drobiazgi,
łatwe do naprawienia we własnym zakresie i nie psujące obrazu całości - Iron
Baron prezentuje się po prostu niesamowicie.
Komiks również wykonany jest bardzo dobrze - barwnie, efektownie i
szczegółowo. Opowiada o zabłąkanych smokach nawiedzających Ninjago City w
czasie gdy bohaterowie szukają sposobu na powstrzymanie Chmury Oni. Historia
jest ciekawa i bardzo dynamiczna (znowu smoki, super!), ale nie zazębia się z
historiami przedstawionymi w poprzednich numerach. Jest jednak spójna, czytelna
i w pewnym stopniu fabularnie zamknięta (choć zwieńczona zwyczajowym
cliffhangerem).
Jakby tego było mało plakaty też idealnie trafiły w mój gust.
Pierwszy, z shurikenową akcją Zane'a, trochę mniej, ale za to drugi...
Bohaterowie wkomponowani w ognisty napis "NINJA" to jest właśnie to,
czego oczekuję od tej części magazynu, świetna robota. W kwestii plakatów czuję
się ostatnio przez wydawcę Lego Ninjago rozpieszczany.
Po raz kolejny dostajemy także krótkie dossier na temat jednego z
wojowników Ninja - tym razem "prześwietlany" jest Cole. W tym miejscu
nasunęła mi się pewna refleksja - ta część magazynu byłaby znacznie bardziej
praktyczna, gdyby informacje te wydrukowano dwustronnie, a nie na sąsiadujących
ze sobą stronach. Może byłyby przez to ciut mniej wygodne w lekturze, ale dałyby
się po wycięciu z magazynu złożyć w zgrabne kompendium.
Nie ma za to części
"robótkami ręcznymi", czyli elementami do wycięcia, posklejania itp.
Mam nadzieję, że ta część magazynu nie wypadła ze składu na stałe, bo bywała
inspirująca.
Kolejny numer magazynu pojawi się 14 maja, a dodatkiem do
niego będzie Lloyd z megamieczem. O ile sama figurka wydaje mi się umiarkowanie
atrakcyjna, to oręż wygląda całkiem nieźle - zakrzywione złote ostrze i czarny
pompon na pewno znajdą u mnie zastosowanie. Tym razem nie dostaniemy żadnej limitowanej
karty Ninjago, a szkoda, bo to był sympatyczny zwyczaj.
Podsumowaniem aktualnego numeru nie może być nic innego niż pochwalne peany. W kwietniu dostaliśmy bowiem fenomenalną minifigurkę, solidny komiks i co najmniej jeden świetny plakat. Takie rarytasy za 12,99 zł? Bardziej niż warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz