sobota, 21 września 2019

Recenzja magazynu Lego City 8/2019


Już dawno nie wyczekiwałem żadnego czasopisma z serii Lego z taką niecierpliwością, a wszystko za sprawą kosmicznej tematyki i dodatku. Od momentu zapowiedzi nie dawał mi spokoju drzemiący głęboko we mnie mały chłopiec, który kiedyś godzinami bawił się starym dobrym Lego Space. Wreszcie wracamy w przestrzeń kosmiczną! W końcu mamy nowe kosmiczne  sety, a dzięki wydawcy także cały numer magazynu poświęcony tej tematyce. To nie mogło się nie udać, a więc się udało, i ta jak!


Klockowy dodatek jest po prostu RE-WE-LA-CYJ-NY! (wybaczcie podniesienie głosu, a w zasadzie liter, przemawia przeze mnie dziki entuzjazm). Astronauta ma na sobie schludny skafander marsjańskiej misji (dwustronnie nadrukowany tors i jednostronnie nadrukowane nóżki) i masywny hełm ze złotą, nieprzezroczystą przesłoną i zintegrowanym plecakiem (który łatwo da się wzbogacić o dodatkowe elementy np. przedstawiające płomień odrzutu). Nadruk na główce jest jednostronny i przedstawia poczciwą, uśmiechniętą facjatę młodego kadeta. Do pełni szczęścia w tym zakresie brakuje tylko jakiejś czapki albo czupryny, którymi można by zwieńczyć głowę po zdjęciu hełmu. Cóż z tego, że figurka jest typowa dla kosmicznej serii Lego - chyba nikt z nas nie cierpi na nadmiar załogantów. Z kolei minibot to stosunkowo prosta ale niezwykle efektowna konstrukcja - pomysłowo rozwiązano kwestię gąsienic, a klocek z nadrukiem dwóch diod jest na tyle uniwersalny, że można go użyć w projekcie dowolnego typu. Całości dopełnia piękny, bardzo finezyjny klocek geody czyli gniazda kryształów zamkniętego w rudej skale - ten element będzie po prostu świetny jako element dekoracyjny wszelkich podziemnych MOCów.



Komiks jest świetny. Nie obfituje wprawdzie w taką ilość graficznych detali i zwrotów akcji jak to dawniej przy okazji magazynu City bywało, ale nadrabia to humorem i wdziękiem. Przedstawia perypetie Nilsa Legstronga (podobieństwo do Neila Armstrongiem nieprzypadkowe) w toku szkolenia astronautów organizowanego przez Centrum Lotów Kosmicznych imienia jego ojca Petera Legstronga. Przyjdzie mu tu zmierzyć się nie tylko z ciężarem sławy swojego ojca, ale i wyśrubowanymi oczekiwaniami wobec jego osoby i uprzedzeniami pozostałych kursantów. Sympatycznym uzupełnieniem są tu humorystyczne smaczki, związane np. z obecnością obcych form życia na stacji czy nawiązujące do spiskowych teorii związanych z programami kosmicznymi. Tradycyjnie znalazło się też  cameo poprzedniego i następnego klockowego dodatku (ich rola jest zauważalnie większa niż zwykle). Na szczególne wyrazy uznania zasługuje znakomite zintegrowanie komiksu z zadaniami i łamigłówkami czy instrukcją złożenia klockowego dodatku, które wypada doskonale - czytelnik "pomaga" bohaterowi złożyć zestaw minibota, a nawet ma okazję do kilku fizycznych ćwiczeń. Duże brawa!


Plakaty też nie dają mi pola do narzekań. Wprawdzie są to komputerowe rendery ludzików Lego w sporych zbliżeniach (za czym nie przepadam), ale wykonane są bez zarzutu. Pierwszy przedstawia Nilsa w przestrzeni kosmicznej wokół Marsa, a na drugim widzimy go w ziemskiej bazie kosmicznej, ze zdjętym hełmem i w asyście wspomnianego minibota. Jedynym mankamentem jest fakt, że bez kupowania dwóch numerów nie da się obu plakatów naraz powiesić na ścianie (tradycyjnie są nadrukowane na dwóch stronach tego samego arkusza), a oba z pewnością na to zasługują.


Na ostatniej kartce pisma znajdziemy estetyczny i funkcjonalny plan lekcji - na początek roku szkolnego jak znalazł.


Przed kolejnym numerem magazynu Lego City postawiono trudne zadanie, bo przebić sierpniową jego odsłonę wydaje się niemożliwe. Ale jeśli odpuścimy sobie porównania, to znowu jest na co z niecierpliwością czekać do 24 września, bo właśnie wtedy dostaniemy magazyn z dostawcą pizzy na motocyklu. Wprawdzie minifigurka na pierwszy rzut oka (na wizualizacji nie do końca widać nadruki) wygląda dość standardowo, a motocyklowi przydałyby się jakieś zdobniki, ale jako całość tworzy to bardzo udany zestaw, szczególnie z nadrukowanym klockiem przedstawiającym karton na pizzę. Mi się podoba.



Ogólnie jest to chyba najlepszy z tegorocznych numerów magazynu City - ma wspaniały klockowy dodatek, a komiks i łamigłówki składają się na spójną, absorbującą przygodę. Grzech nie kupić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz