Pora odkopać się z zaległości w opisach klockowej prasy, więc na recenzencki ząb biorę nieco już zleżały numer 2/2020 magazynu Lego City. Zapewne jest jeszcze dostępny w punktach sprzedaży prasy, a nawet jeśli nie... to niewielka strata (ale o tym za chwilę). W opisywanym numerze dodatki są dwa - saszetka z naklejkami Jurassic World oraz minifigurka strażaka Benka z dronem.
Największą wadą Benka jest to... że jest strażakiem. Ile już ich było? Odwrotnie niż w prawdziwym świecie, nadmiar członków tej formacji w kolekcji Lego wcale mnie nie cieszy. Jeśli jednak moje tradycyjne narzekania w tej kwestii odłożę na bok, to muszę przyznać, że minifigurka jest wykonana starannie i tworzy spójną kompozycję. Buźka jest jednostronnie zadrukowana i przedstawia budzącą zaufanie facjatę nieustraszonego pogromcy płomieni - lekko zabrudzoną, ale pełną determinacji. Dwustronnie zadrukowany tors (mamy tu pasy, odblaski, wskaźnik poziomu tlenu, karabinek) i jednostronnie zadrukowane nóżki (tutaj widzimy tylko kieszenie i odblaski) składają się na efektowny czarny, "bojowy" mundur. Do tego standardowy czerwony kask i mamy strażaka jak się patrzy i... jakich wielu. Ten model wygląda fajnie, ale spotykany jest notorycznie. Drugim elementem zestawu jest strażacki dron - konstrukcja skrajnie prosta i "obsługiwana" za pomocą równie nieskomplikowanego pilota (standardowej krótkofalówki z dołączoną wajchą). Ciekawą nowością są zawarte w instrukcji opisy poszczególnych elementów drona. Ogółem zestaw niczym nie porywa - ani elementami składowymi, ani efektem końcowym. Wszystko to już kiedyś widzieliśmy i z dużym prawdopodobieństwem mamy w swojej kolekcji.
Komiks wykonany jest starannie i zawiera wiele dynamicznych ujęć, ale stosunkowo mało szczegółów. Opowiada o przymusowym urlopie Benka, którego oddanie służbie zakrawa na manię. Na szczęście dla wszystkich, jego pracoholizm szybko przerywa mu wypoczynek i fartownym zbiegiem okoliczności pozwala uratować świat (a przynajmniej jego cenną przyrodniczo część). Nie brakuje oczywiście motywów humorystycznych, a duch opowieści odpowiada temu do czego przyzwyczaił nas magazyn City. Ciekawym zabiegiem jest umieszczenie w komiksie... innych komiksów (czyli sprytnie wplecionych reklam). Taka mała incepcja. Wróciła też sympatyczna tradycja umieszczania w komiksie klockowych zestawów z numerów poprzedniego i następnego - tym razem udało się to zrobić nawet na jednym obrazku. Jest też zaakcentowany motyw budowania drona z klocków, co stanowi zawsze bardzo fajne odniesienie do podstawowego budulca świata przedstawionego. Standardowo komiks bardzo płynnie i sensownie przeplata się i uzupełnia z zawartymi w czasopiśmie zadaniami. Jak zwykle ten element jest największym atutem magazynu Lego City.
Plakaty niestety nie wpasowały się w mój gust. Na pierwszym jest Benek na tle strażackich maszyn, ale duże zbliżenia klockowych bohaterów nie służą tego typu ilustracjom. Drugi plakat to kompozycja kilku grafik strażaków i choć zamysł jest tutaj niezły, to mocno zróżnicowane kolorystycznie tła tworzą już barwny kociokwik.
Interesującym elementem magazynu jest kolejna odsłona "Akt bohaterów" z serialu Lego City Adventures - tym razem padło na panią strażak Freyę McCloud. Szkoda tylko, że zajmuje jedynie jedną stronę, której w dodatku nie da się wyciąć bez zniszczenia komiksu.
Niestety, ostatnia karta czasopisma zajęta jest przez reklamy, zatem nici z kreatywnych zadań w tych miejscu.
Zapowiedź kolejnego numeru (w kioskach od 10 marca) prezentuje się obiecująco, bowiem dodatkiem do niego jest budowlaniec z niewielkim, ale zmyślnie skonstruowanym buldożerem.
Ogólna ocena numeru 2/2020 magazynu Lego City niestety nie jest wysoka. Mocno wtórny dodatek może przekonać jedynie nowych czytelników, plakaty też nie powalają na kolana, a i komiks mimo solidnego poziomu nie ma takiej siły rażenia, żeby zniwelować słabości reszty elementów. Tak więc to propozycja tylko dla najbardziej zatwardziałych fanów albo osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z Lego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz