Marcowy numer magazynu Lego Friends miał być dla mnie niespodzianką. Z jednej strony zapowiedziany zestaw klocków zapowiadał się dość ciekawie i uroczo, z drugiej - nie wiedziałem czy proporcjami wpasuje się w standardowe Lego, które jest zasadniczą częścią mojej kolekcji.
Na szczęście moje wątpliwości okazały się bezpodstawne, bo klockowy dodatek, czyli niemowlak imieniem Diana równie dobrze znajdzie się we właściwej sobie serii Friends jak i klasycznym City.
I tu pierwsza niespodzianka - oczekiwałem bardziej obłego kształtu i pełniejszego odlewu oseska (wiem, że to źle zabrzmiało :)). Tymczasem dziecięcy becik jest pusty w środku i płaski od dołu, zawiera też na spodniej części usytuowany dość głęboko slot na jeden pin, przez co nie np. przypniemy go bezpośrednio do płytki Lego (musimy w tym celu dołączyć mu dodatkowy "groszek"), ale bardzo zgrabnie wpasuje się w górną część dłoni standardowej figurki Lego. Nie twierdzę, że tak jest źle, po prostu wygląda to zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałem. :)
Do tego dostajemy butelkę mleka o równie uniwersalnym rozmiarze, dwa mini-kwiatki, kilka jednopinowych kwadratowych klocków (cztery płaskie, dwa z wypustką i dwa skośne), dwa jednopinowe okrągłe klocki (jeden płaski i jeden "groszek"), typowy element konstrukcyjny pojemników (2x1 z trzema ściankami) i płytkę 4x4 w charakterze podstawki / trawy. Jak widać sporo tu drobnicy, ale użytecznej i uniwersalnej.
Całość składa się na sensowny, samodzielny i interaktywny zestaw - oto dziecko zażywa uroków pleneru na zielonej trawie rozłożony jest kraciasty kocyk, są kwiatki do wąchania, butelka, którą można Dianę nakarmić i krem (?) którym można nasmarować jej buźkę dla ochrony przed słońcem. Każda dziewczynka po odpowiednim uruchomieniu wyobraźni znajdzie tu okazję do absorbującej zabawy.
Komiks kontynuuje wątek poszukiwań okrętu Serce Morza, choć z dodatkowym zamieszaniem spowodowanym zaginięciem dziecka (w tej roli oczywiście Diana), nad którym opiekę sprawować miała Stephanie. Znowu mamy czarne męskie charaktery (ale z racji, że ponownie w tej roli występują znani z serialu Ricky i Joey, nie czynię z tego zarzutu) i kradzież, znowu jest pościg (tym razem bardziej komediowy niż sensacyjny) i happy end, a w rezultacie bardzo standardowa intryga. Niestety, w jej wyniku poszukiwania Serca Morza nie posuną się ani o cal. Technicznie komiks prezentuje się średnio - mało tu detali, a całość mimo pastelowych barw jest dość surowa.
Plakaty są całkiem sympatyczne - tym razem wybór padł na Stephanie, której poświęcono bardzo estetyczną grafikę. Na drugiej stronie znajduje się sielankowa kompozycja z dwoma królikami, w sam raz na zbliżające się Święta.
Z chwalonych przeze mnie zwykle zabaw kreatywnych znajdziemy w tym numerze te poświęcone rysunkowi (szczególnie metoda przerysowywania przy użyciu siatki to świetna wskazówka dla młodych adeptów rysunku), jest też test wyboru z wiedzy o młodych zwierzakach (tu niestety poziom pytań i odpowiedzi pozostawia wiele do życzenia - np. prawidłowa odpowiedź na pytanie w postaci "To zależy" to jakieś nieporozumienie). Tym razem nie uświadczymy niestety przepisu kulinarnego, nie ma zadania z rodzaju "zrób to sam" na ostatniej kartce (reklamy wygrały z tą chlubną tradycją).
W kolejnym numerze otrzymamy "słodkiego niedźwiadka z przytulną jaskinią w lesie". Sam miś z racji friendsowej estetyki i proporcji nie budzi mojej ekscytacji, ale elementy otoczenia prezentują się całkiem przyjemnie - kilka przezroczystych elementów imitujących wodospad, garść szarych klocków (których nigdy za wiele), sporo roślinności (gałąź i kwiatki), a przede wszystkim płaska okrągła płytka z nadrukiem słojów drzewa. Ja na pewno się skuszę, jeśli Wy też rozważacie zakup, to zaznaczcie w kalendarzu datę 16 kwietnia.
Zawartość marcowego numeru magazynu Lego Friends nieco mnie rozczarowała, pominięto bowiem kilka elementów (przepis kulinarny, wycinanka, wartościowe informacje związane z tematem przewodnim), które w moim przekonaniu treściowo sytuowały go zazwyczaj poziom wyżej niż pozostałe magazyny Lego. Jednak główne danie, czyli klockowy dodatek rekompensuje te mankamenty i sprawia, że zakup uważam za całkiem opłacalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz