
Figurka zawiązuje wyglądem do starych setów - ma jednostronnie zadrukowaną główkę i nogi oraz jednostronnie zadrukowany pierwszy tors (wzór przedstawia żebra i mięśnie oraz pas w formie fioletowej szarfy). Tak, pierwszy tors, bo nieliczni niewtajemniczeni mogą nie zdawać sobie sprawy, że Garmadon ma ich dwa, ułożone jeden na drugim (drugi nie jest zadrukowany i ale ma fakturę zbroi). To sprawia, że ten czarny charakter ma aż cztery ręce i w każdej z nich dzierży srebrną katanę, a mimo to figurka nadal zachowuje niezłą stabilność. Na głowie ma hełm typu kabuto z wetkniętą jako klejnot. Figurka jest dość surowa, ale ma w sobie niezaprzeczalny retro-wdzięk (w końcu postać ta przeszła w toku kolejnych sezonów pewną ewolucję, także wizualnie), nadal prezentuje się świetnie i złowieszczo zarazem. Do powagi postaci dostosowano opakowanie - nie jest to zwykły foilpack, a specjalna plastikowa wypraska z efektowną grafiką.
Komiks przedstawia kulisy szkolenia Lloyda na zielonego ninja i jest równie retro jak figurka, co tym razem nie jest już zaletą. Zarówno technicznie jak i treściowo odstaje na minus od tego, co możemy aktualnie oglądać w standardowej linii magazynu Ninjago - historia jest przewidywalna, dialogi nijakie, a żarty dość toporne.
Plakaty są bardzo udane - z jednej strony mamy Nyę i Kaia spowitych odpowiadającymi im żywiołami, a z drugiej bandę wężonów. Dodatkowo na wewnętrznej stronie okładki jest równie efektowny plakat przedstawiający Cole'a i Jay'a, który będzie można połączyć z podobnymi plakatami z kolejnych numerów magazynu Ninjago Legacy (ma ich być w sumie 4). To świetny pomysł i taka efektowna panoramiczna grafika zapewne trafi na niejedną ścianę.
Wieloletni fani Ninjago znajdą w magazynie okazję do sprawdzenia swojej wiedzy o serialu w specjalnych quizach, a dla mniej obeznanych z tematem zawarto w magazynie kilka stron kompendium wiedzy do wycięcia i kolekcjonowania (bardzo fajna inicjatywa!).
W magazynie znajdziemy też zapowiedź kolejnego numeru, który ukaże się 2 lipca, a klockowym dodatkiem do niego będzie minifigurka Mistrza Wu ze złotą laską. Jak dla mnie rewelacja, bo już postać młodego Wu dołączoną do czasopisma uważałem za swoisty przełom w polityce wydawniczej Lego.
Od pierwszej zapowiedzi wiedziałem, że ten numer będzie rewelacją i się nie zawiodłem. Można by kręcić nosem na sosatunkowo wysoką cenę, ale przecież za mniej atrakcyjne wydania specjalne płaciliśmy już analogiczną kwotę. Znakomita figurka, karty kolekcjonerskie, bardzo udane plakaty i garść ciekawych informacji o serii to naprawdę opłacalne zestawienie.
Nie zapomnij dodać, że format jest taki jak ten w przypadku magazynów XXL, więc za tą samą cenę, zamiast polybaga dostajemy MEGAdobrą minifigurkę, saszetkę z kartami i złotą kartę. Jak dla mnie to dobra wymiana.
OdpowiedzUsuń