poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Recenzja magazynu Lego Batman 4/2019

Czwarty numer magazynu Lego Batman już na wstępnie kupuje nas ilością dodatków, bo jest ich aż trzy. Pierwsze dwa to karty - jedna limitowana (z Supermanem) i saszetka z losowymi kartami. Dostajemy ich ostatnio sporo, więc jest szansa na zbudowanie sensownej talii nawet "przy okazji". Trzecim dodatkiem jest minifigurka Flasha z dwoma "power jetami". Jak wypada ten ponaddźwiękowy superbohater? Ocena nie jest jednoznaczna.

Wszystko zależy od tego, czy do tej pory skusiliście się np. na broszurę "Szybszy niż błyskawica" od Ameetu. Jeśli tak, to macie już identycznego Flasha, więc drugi się do niczego nie przyda - z uwagi na specyfikę jego kostiumu nie za bardzo da się jego elementy składowe w sensowny sposób użyć do stworzenia innej postaci. Szkoda, że nie dostaliśmy figurki choćby nieco innej, np. z kanonicznymi żółtymi butami.

Z drugiej strony - jeśli nie macie jeszcze Flasha, to po prostu mieć musicie, bo minifigurka wykonana jest po prostu obłędnie. Ma rewelacyjnie wyglądającą maskę (z dwoma otworami na oczy i żółtymi skrzydełkami po bokach), świetnie zadrukowany tors (dwustronny nadruk z odwzorowaniem jego muskulatury herosa, jego logotypem, kontrastującym żółtym pasem oraz zygzakami symbolizującymi błyskawice), czerwone galoty (bez nadruku - ja się pytam, gdzie są żółte buty?!) i dwustronną buźką. Tajemnicze "power jety", których przeznaczenia na etapie zapowiedzi nijak nie mogłem się domyślić, okazały się być pociskami energii, które dzięki zmyślnemu kształtowi możemy wystrzeliwać bezpośrednio z dłoni bohatera. A zatem, pomijając fakt mocno ugruntowanej już obecności na rynku, minifigurka Flasha jest po prostu znakomita.



Komiks tym razem koncentruje się na wspólnym starciu Batmana i Flasha z nemezis tego drugiego, czyli przebiegłym Reverse-Flashem (mam nadzieję, że tej minifigurki też się kiedyś doczekamy). Historia jest spójna, dość intrygująca i oczywiście znalazło się też w niej  miejsce dla wielu słownych żarcików, które jak zwykle gubią się w polskim przykładzie. Pod względem graficznym komiks utrzymany jest w typowej dla tego czasopisma estetyce, nie jest może zbyt szczegółowy, ale za to dopracowany pod względem światłocieni, które w tej odsłonie były szczególnie wymagające )bo elektryczne smugi zostawiane przez biegaczy wpływają na wygląd osób i obiektów w pobliżu). No i Flash ma żółte buty, jak należy.


Plakaty są zróżnicowane, tak pod względem tematyki, jak i estetyki. Na pierwszym dostajemy mało odkrywczy i umiarkowanie udany kolaż kilku postaci (Batman, Robin. Catwoman i Joker) i Batmobilu na tle księżyca w pełni. Drugi plakat rekompensuje niedostatki pierwszego, bowiem przedstawia bardzo dopracowany i niezwykle dynamiczny kadr z wyścigu Flasha i Reverse-Flasha.


Tradycyjnie w magazynie znajdziemy też dossier kolejnego łotra - tym razem jest nim, co było łatwe do przewidzenia, Reverse-Flash. Ta część aż prosi się by ją wyciąć i złożyć w jakieś kompendium (do czego zresztą wydawca sam zachęca).


Niestety żadnych zadań kreatywnych tym razem nie uświadczymy - przypisana im ostatnia kartka pisma zajęta jest przez reklamy.

Zapowiedź kolejnego numeru (w kioskach od 17 września) jest jak spełnienie moich modłów - dostaniemy wreszcie Jokera! W dodatku, mimo pozornych podobieństw, będzie to figurka diametralnie inna niż ta znana z numeru 2/2017 magazynu Lego Batman Movie. Ma inną fryzurę (choć nadal zieloną), inną buźkę (choć nadal jest to facjata demonicznego klauna) i inne wdzianko (choć nadal fioletowe i na swój sposób szykowne). Podobnie jak poprzednia "gazetkowa" inkarnacja, Joker będzie wyposażony w laskę dynamitu, ale nowością będzie gigantyczny młot. Nawet nie pytajcie mnie czy kupię, bo już niecierpliwie przebieram nogami.


Summa summarum aktualny numer magazynu Lego Batman wypada bardzo atrakcyjnie, ale przede wszystkim dla osób, które nie posiadają jeszcze minifigurki Flasha. Pozostałym pewnie szkoda będzie wydać 14,99 zł za komiks, dwa plakaty i trochę łamigłówek.

2 komentarze: