niedziela, 17 listopada 2019

Recenzja magazynu Lego City 10/2019


Październikowy numer magazynu Lego City zgodnie z tegorocznym cyklem dodatków znowu przenosi nas w policyjne realia, a to za sprawą dołączonej do niego funkcjonariuszki drogówki noszącej nieskomplikowane miano Sary Solo. Znowu mundurowi? Ja także początkowo kręciłem nosem, ale po zapoznaniu się z numerem to kręcenie przerodziło się w kiwanie głową. Bo wcale nie jest źle, można wręcz rzec, że jest całkiem  dobrze.



Sara prezentuje się spójnie i fachowo, choć wtórnie. Oczy skrywa za szpanerskimi okularami przeciwsłonecznymi (jednostronny nadruk buźki), a na sobie ma nonszalancko rozpiętą błękitną koszulę (dwustronnie nadrukowany tors ze starannie wyrysowaną krótkofalówką, paskiem i odznaką), granatowe spodnie (bez nadruku) i granatową czapkę z daszkiem. Szczególnie czapka jest tu cennym nabytkiem, bo jest zintegrowana z fryzurą bohaterki (brązowe włosy spięte w kucyk), a dzięki temu, że nie ma żadnych policyjnych dystynkcji, to może służyć za bejsbolówkę każdej innej niewieście, względnie długowłosemu kierowcy tira. Sam mundur to nic nadzwyczajnego, ale dzięki ciepłej kolorystyce i dużemu odwzorowaniu detali należy do grupy moich ulubionych policyjnych wzorów i świetnie nadaje się dla szeregowego funkcjonariusza drogówki.

Na wyposażeniu Sary pozostaje standardowy policyjny lizak (szkoda, że z czerwonym groszkiem, a nie płaskim czerwonym "oczkiem") i przenośny fotoradar. Ten drugi sprzęt mimo prostej konstrukcji prezentuje się całkiem nieźle, trzeba też docenić fakt, ze dodano tu znany, ale fajny i uniwersalny klocek z nadrukiem wskaźników.
 

Komiks skupia się oczywiście na perypetiach Sary Solo, przodowniczki pracy w dziedzinie łapania piratów drogowych. Na jego kartach znajdzie się miejsce na pościg za gigantycznym pączkiem, spisek nieuczciwej konkurencji w branży cukierniczej, szalone pościgi, a nawet wizytę w wesołym miasteczku. Jest kolorowo, energetycznie, szczegółowo i ciekawie, technicznie jak zwykle bez zarzutu. Fabuła gna w jasno wytyczonym kierunku, po drodze sypiąc słownymi żarcikami.

Po pierwszej lekturze z nieurywanym żalem nie dostrzegłem cameo poprzedniego ani następnego klockowego dodatku - na szczęście ponowne przejrzenie komiksu pozwoliło mi w gąszczu szczególików dostrzec dostawcę pizzy. Tak więc tradycja, wprawdzie połowicznie, ale została zachowana. Jeśli Wy dostrzegliście gdzieś w komiksie kierowcę kosmicznego łazika, to dajcie znać, a ja autorom zwrócę honor. :)


Jak zawsze na duże brawa zasługuje świetne zsynchronizowanie fabuły komiksu z zawartymi w magazynie łamigłówkami. Rozwiązując je ma się wrażenie czynnego uczestnictwa w przedstawionej akcji.

Plakaty są jak zawsze dwa i najsprawiedliwiej byłoby każdemu z nich wystawić osobną notę. Pierwszy przedstawia Sarę i jej partnera w sporym zbliżeniu i jako grafika wypada co najwyżej przeciętnie. Natomiast drugi to kapitalny kolaż przedstawicieli poszczególnych policyjnych formacji i członka gangu. Ten, mimo średnio udanego liternictwa, robi świetne wrażenie.

Na ostatniej kartce tym razem zadań kreatywnych nie ma - znowu wygryzły je reklamy.

Zapowiedź kolejnego numeru (w kioskach od 19 listopada), to kolejny powód do euforii. Klockowym dodatkiem będzie bowiem astronauta w księżycowym łaziku. Sam wehikuł to kilka klocków na krzyż, ale kierowca w pomarańczowym kombinezonie i ciekawym kasku prezentuje się wybornie. Jak dla mnie - strzał w dziesiątkę.


Ogółem dziesiąty numer magazynu Lego City wypada przeciętnie, ale należy przez to rozumieć również "solidnie". Dołączony do niego klockowy zestaw nie grzeszy oryginalnością, ale zawiera ciekawe elementy i umożliwia twórczą zabawę (oczywiście po dodaniu do niego jakichś samochodów). Ponadto komiks jak zwykle trzyma wysoki poziom, a co najmniej jeden z plakatów aż prosi się by wskoczyć na Waszą ścianę. Jeśli nadreprezentacja policji w zestawach Lego nie jest Waszą senną zmorą, to nie będziecie żałować zakupu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz