W najbliższy wtorek do kiosków zawita listopadowy numer magazynu Lego City, a już dziś mogę podzielić się z Wami refleksjami na jego temat. Klockowym dodatkiem jest tutaj astronauta Tom z marsjańskim łazikiem ("Tom" to jego nazwisko, imienia nie ma nawet w jego teczce osobowej, ale uważny czytelnik znajdzie je na kartach komiksu) i już sam on wystarczyłby za rekomendację do zakupu numeru. A to przecież nie wszystko, bo i samo czasopismo nie pozostaje w tyle i stara się jak może zdobyć nasze uznanie. Z jak najlepszym skutkiem.
Astronauta Tom wygląda świetnie - po pierwsze ma pomarańczowy kombinezon (dwustronnie nadrukowany tors i jednostronny nadruk na biało-pomarańczowych nogach), więc nie dubluje się ze swoim kolegą po fachu dołączonym do jednego z poprzednich numerów. Pamiętacie scenę z "Armageddonu" kiedy cała ekipa kosmonautów w zwolnionym tempie maszerowała przed siebie? To właśnie taki kombinezon. Po drugie - jego kask wygląda równie dobrze. To już nie jest uniwersalna osłona głowy pilotów czy motocyklistów - to dedykowany tej konkretnej kosmicznej serii wzór o ciekawym kształcie, efektownej błękitnej, nieruchomej przesłonie i z bardzo fajnym czarnym, harmonijkowym uszczelnieniem z tyłu. Wygląda zawodowo. Ostatnim elementem wyposażenia jest klasyczna butla z tlenem, której biały kolor świetnie koresponduje z kaskiem i pasem tej samej barwy. Tom ma dwie buźki - poczciwą i uśmiechniętą, a kilkudniowy zarost jak ulał pasuje do człowieka pracowicie spędzającego czas w kosmosie.
Do tego dochodzi kosmiczny łazik, ale tu nie spodziewajcie się żadnych fajerwerków - ma wprawdzie fajne koła, ale w zasadzie składa się z kilku klocków na krzyż. Umożliwia jednak przy tym kreatywną i sensowną zabawę zawartością samego tego zestawu, co zawsze oceniam jako dodatkowy atut. Tym samym werdykt może być tylko jeden - znowu dostaliśmy rewelacyjny klockowy dodatek, oby takich jak najwięcej.
Komiks wizualnie wypada obłędnie - gruba kreska, piękne kolory, dynamika kadrów, bogactwo szczegółów i ciekawa perspektywa to jest to co najbardziej lubię w komiksach Lego City, a ta odsłona jest tych zalet najlepszym przykładem. Fabularnie też jest całkiem nieźle. Kapitan Tom rusza na pomoc załodze kosmicznej stacji, której komputer pokładowy po uderzeniu meteorytu doznał pomieszania krzemowych zmysłów. Mamy tu sporo humoru sytuacyjnego, zarówno slapstickowego, jak i bardziej wyrafinowanego (wielkie dzięki za nawiązania do prozy Douglasa Adamsa). Jak zwykle doceniam też zmyślne cameo poprzedniego zestawu (funkcjonariuszki policji), ale po raz kolejny nie dostrzegłem w komiksie ukrytej zapowiedzi zestawu kolejnego, co kiedyś było przecież chlubną regułą. Coś przegapiłem? Tak! Jest i nasz drwal, tylko, że skrzętnie ukryty. Wszystko jest więc na swoim miejscu. Za komiks należą się duże brawa.
Po raz kolejny pozwolę sobie zwrócić uwagę na świetne uzupełnianie się fabuły komiksu i pomysłowych łamigłówek - razem tworzy to zgrabną, jednorodną całość i daje posmak prawdziwej kosmicznej przygody.
Plakaty tym razem wypadają bardzo nierówno. Pierwszy jest całkiem fajny, przedstawia Toma w bardzo dynamicznej pozie dryfującego w kosmicznej przestrzeni. Nie przepadam za takimi zbliżeniami postaci, ale tym razem wszystko tu zagrało jak należy - perspektywa, tło, a nawet świetlne bliki. Z kolei drugi plakat to jakieś nieporozumienie. Znowu w głównej roli mamy tu Toma, ale tło stanowią wyrenderowane schematy dwóch zestawów Lego. Pomysł jest znakomity, ale wykonanie tym razem marne. Wygląda to bardzo ubogo, same blueprinty (względnie płynne przejścia pomiędzy szkicem i trójwymiarowym modelem) albo przyjęcie izometrycznej perspektywy dałoby o niebo lepszy efekt. Jako reklama może by i to nie raziło, ale jako plakat zwyczajnie się nie sprawdza.
Zadania kreatywne z ostatniej kartki pisma? Nie tym razem, panoszą się tam jedynie reklamy. Ciekawym uzupełnieniem jest za to krótkie kompendium podstawowych informacji na temat planet Układu Słonecznego.
Zapowiedź kolejnego numeru (w kioskach od 17 grudnia) jest całkiem obiecująca. Wraz z nim otrzymamy minifigurkę drwala z piłą łańcuchową, kłodą i stojakiem do cięcia drewna. Wprawdzie figurka nie jest niczym niezwykłym (szkoda, że ma zwykły czerwony kask - wersja z przeciwhałasowymi nausznikami wygląda o wiele lepiej), jej wyposażenie również, ale razem tworzy to fajny zestawik z dużym potencjałem do zabawy.
W ogólnej ocenie ten numer praktycznie nie ma wad, poza małą wpadką przy jednym z plakatów. Znakomity klockowy zestaw, świetny komiks i wysokiej jakości plakat (liczba pojedyncza nieprzypadkowa) to chyba dostateczne powody by wysupłać z kieszeni 12,99 zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz