środa, 20 listopada 2019

Recenzja magazynu Lego Friends 10/2019

Czy wydawanie magazynu Lego z halloweenowym dodatkiem w dniu 5 listopada ma sens? Tak, ale tylko pod warunkiem, że dodatek jest tak udany jak w tym przypadku! Na żywo dziesiąty numer magazynu Lego Friends wypada dużo lepiej niż przypuszczałem.


Klockowy dodatek jest po prostu świetny. Kotek Chicco jest słodziutki (ma fajny, staranny nadruk), ale tradycyjnie nie będzie pasował skalą do niczego poza seriami Friends i Elves. Nie on jednak przesądza o wartości tego zestawu - to akcesoria sprawiają, że zakup nie podlega dyskusji i staje się oczywistym wyborem. Dostajemy bowiem piękna pękatą dynię, nietoperza i czarny kapelusz czarownicy plus kilka klocków konstrukcyjnych (z których na uwagę zasługuje złota "luneta" i użyteczna przezroczysta szyba). Zestaw prezentuje się bardzo atrakcyjnie i  spójnie (choć szary kotek dodany jest tu raczej na siłę, czarny pasowałby dużo lepiej). Nie jest wprawdzie samowystarczalny i do zabawy będzie wymagał sięgnięcia po jakieś dodatkowe postacie, ale jakość komponentów czyni go zakupem obowiązkowym.



Komiks jak łatwo dało się przewidzieć koncentruje się na obchodach Halloween w Heartlake City. Przez przypadek bohaterki dowiadują się, że zabytkowy dom autora horrorów Stefana Ciarki ma zostać wykupiony i wyburzony przez Cartera Greene. Dziewczyny błyskawicznie organizują zbiórkę głosów pod petycją mającą pokrzyżować te niegodziwe plany, a przy okazji spróbują napędzić stracha Greene'owi i jego pomagierom. Fabuła jest tu spójna, skoncentrowana na jednym wątku i nie tak przewidywalna, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Graficznie komiks też prezentuje się nieźle, zwyczajowy kontrast w poziomie szczegółowości pierwszego planu i tła tym razem nie kłuje w oczy, jest sporo całkiem udanych kadrów, dużo ładnie narysowanych postaci i dynamicznych ujęć. Jak nie przepadam za komiksami w Lego Friends, tak tym razem nie mam zastrzeżeń.


Plakaty są niczego sobie. Pierwszy, przedstawiający Emmę, Stephanie i kota Chicco w otoczeniu kilku duszków i prostych zdobników, dobrze wpisuje się w halloweenową konwencje. Drugi to zbiorowy portret całej drużyny bohaterek, wizualnie interesujący głównie za sprawą nietypowego podświetlenia twarzy dziewczyn (jak przystało na Halloween - od dołu). Niełatwo będzie się zdecydować na jeden z nich.



Żeby nie było za pięknie, ostatnią kartkę czasopisma, zarezerwowaną zazwyczaj dla fajnych, kreatywnych zadań, tym razem okupują reklamy. Wielka szkoda. Jakby ktoś odczuwał niedostatek ręcznych robótek, to znajdzie jednakże w środku szablony do przygotowania balonowych nietoperzy - niestety ze względu na niefortunną lokalizację (wewnątrz pisma) bardziej nadają się do przerysowania niż do wycięcia.


Na szczęście kulinarny kącik też się wybronił, dzięki czemu będziemy mogli spróbować przyrządzić bardzo sympatyczne gruszkowe zjawy. Kolejny plus dla tego numeru.


Jest też ekstremalnie prosta gra planszowa, ale ze względu na niski poziom skomplikowania i decydującą rolę losowości, nie podnosi ona zauważalnie mojej oceny magazynu.

Zapowiedź numeru jedenastego (w kioskach od 3 grudnia) to po prostu petarda! Piekarnia Olivii to przeuroczy mini-zestaw, który nie tylko jest spójny i skondensowany, ale wręcz kipi od atrakcyjnych klocków. Czego my tu nie mamy? Obwarzanki, ciasteczko (z nadrukiem), wisienki, szklany klosz, piekarnik ze szklaną klapą, kryształowe serduszko, lodowe gałki w dwóch kolorach... Tutaj po prostu nie ma słabych elementów! Jak dla mnie murowany kandydat na zestaw roku w serii Friends, nie kupić go to zbrodnia.


Ogółem numer jest świetny - dostajemy rewelacyjny klockowy dodatek z dużą ilością ciekawych elementów, solidny komiks i plakaty oraz sporo kreatywnych zadań do wykonania. Gdyby jeszcze do sprzedaży trafił przed Halloween - byłoby idealnie.

2 komentarze:

  1. Wiadomo jaki będzie kolejny dodatek? Można zdjęcie? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok już widzę ;-)

    OdpowiedzUsuń