niedziela, 15 grudnia 2019

Recenzja magazynu Lego Jurassic World 2/2019

Przyznam, że bardzo ucieszył mnie tegoroczny powrót, choćby i tylko na dwa numery, magazynu Lego Jurassic World. w dużej mierze dlatego, że nie planuję zakupu  żadnych setów z tej serii, więc każdy dodatek jest dla mnie ciekawym urozmaiceniem, a prawdopodobieństwo zdublowania stanu posiadanie jest niemal zerowe. Niemal. Bo oto okazuje się, że nabycie trzech numerów pisma i jednej broszury wystarczyło, żebym w nowym numerze znalazł same powtórki. W dołączonym do magazynu foilpacku znajdziemy bowiem Owena Grady'ego (był w numerze 2/2018) z pistoletem ze środkiem usypiającym (był w broszurze "Na tropie dinozaurów") i małym raptorkiem (był w numerze 1/2018).



Uczciwie rzecz biorąc nie mogę jednak stawiać tego jako jednoznacznego zarzutu, bo czasopismo ukazuje się rzadko i kupowanie go na przestrzeni dwóch lat wcale nie jest oczywistością. A wtedy sprawiedliwa ocena zestawu jest diametralnie inna - to bardzo atrakcyjny i autonomiczny dodatek. Owen wygląda jak trzeba - ma starannie odwzorowaną główkę (dwie twarze - zacięta i dobrotliwie uśmiechnięta) z bokobrodami, wąsem i dwudniowym zarostem, ciekawą fryzurę w dość neutralnym kolorze, efektowny i bogaty dwustronny nadruk na torsie (rozchełstana koszula i kamizelka jak na awanturnika przystało) oraz stosunkowo skromny na nogach (pasek i manierka). Raptorek też prezentuje się świetnie, a pistolet z wyjmowaną strzykawką to ciekawe akcesoria. Obiektywnie dodatek wypada więc bardzo dostatnio, z małą poprawką na przypadłość wszystkich pierwszoplanowych bohaterów tego typu licencjonowanych serii (a zatem tak skupionych na jednej postaci), czyli obecność w większości klockowych zestawów. Na szczęście każdy z elementów składowych figurki z powodzeniem możemy użyć przy tworzeniu własnych bohaterów.




Komiks, wbrew moim obawom, wypada bardzo dobrze. Opowiada o szalonej wyprawie Simona Masraniego wgłąb parku z okularami do wirtualnej rzeczywistości na oczach. Nie byłoby w tym materiału na sensacyjną opowieść, gdyby nie fakt, że mściwy pracownik pozamieniał w kodzie programu wszystko na opak - strefy zakazane sielankowo zapraszają w swoje progi, najgroźniejsze bestie jawią się jako niewinne maleństwa, a sprzymierzeńcy wydają się być krwiożerczymi gadami. Ciekawy to koncept, w dodatku konsekwentnie rozwinięty w zabawną historyjkę, choć podejmowane przez bohaterów działania nie zawsze mają sens. Graficznie wypada  równie poprawnie - bez fajerwerków, ale solidnie i ze specyficzną, rozpoznawalną stylistyką. Dostajemy też kilka udanych ujęć T-Rexa, które jak dla mnie windują jeszcze ocenę w górę.




Plakaty to bardzo miłe zaskoczenie - są po prostu rewelacyjne. Na pierwszym mamy dynamiczny portret zbiorowy przedpotopowych gadów w nieoczywistej kompozycji. Z kolei na drugim Owen używa pterodaktyla w charakterze lotni w asyście przewrotnego napisu "Leć ze mną". Obie grafiki szalenie mi się podobają.




W numerze znajdziemy też prostą grę planszową. Co ciekawe, zamiast kostki używamy w niej klocka Lego... który nie jest częścią dołączonego do czasopisma zestawu. Przyznacie, że to dość niefortunny pomysł. Ogółem gra nie jest żadna rewelacją, ale znacie mnie - tego typu dodatki zawsze punktuję na plus.


Zapowiedzi kolejnego numeru nie uświadczymy. Co to oznacza? Nie mam pojęcia, mam jednak nadzieję, że z magazynem Lego Jurassic World nie zegnamy się definitywnie.

Summa summarum, drugi i ostatni zarazem tegoroczny numer regularnego magazynu Lego Jurassic World prezentuje się bardzo atrakcyjnie. Dostajemy świetną figurkę ze stosunkowo rzadką bronią i w towarzystwie uroczego raptorka, a oprócz tego dwa świetne plakaty i całkiem udany komiks. Jeśli więc nie cierpicie na chroniczny nadmiar Owenów w Waszej kolekcji, to zakup wydaje się być najbardziej oczywistą opcją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz