wtorek, 31 grudnia 2019

Recenzja Magazynu Lego Ninjago XXL 1/2019

W tym roku doczekaliśmy się tylko trzech magazynów XXL ze Świata Lego, za to osadzonych w trzech różnych klockowych seriach. Mimo mojej sporej początkowej rezerwy magazyn poświęcony Jurassic World okazał się strzałem w dziesiątkę, za to jego bliźniaczy tytuł z uniwersum Star Wars umiarkowanie przypadł mi do gustu (recenzja trafi na bloga już za chwilę). A jak prezentuje się nasz "trzeci muszkieter" dedykowany serii Ninjago? Już na wstępie zdradzę, że plasuje się równo między swoimi kolegami.

 

Klockowym dodatkiem jest tutaj polybag 30535 - Kai i jego Smok Ognia. Mogliście go zdobyć z wydaniem specjalnym magazynu Cartoon Network, ale tam zamiast pełnoprawnego czasopisma dodawana jest zawsze symboliczna kilkukartkowa broszurka. Na temat samego  Kaia w tej wersji wylałem już morze słów (identyczny był dodawany do recenzowanego prze mnie magazynu Lego Ninjago 11/2019, a prawie taki sam do numeru 10/2018), więc pozwolę sobie w tym miejscu zacytować samego siebie. 
Ma naprawdę piękny wzór kimona (dwustronnie nadrukowany tors i jednostronnie nadrukowane nogi), a nowy jednoczęściowy (ale dwubarwny) model maski jest dużo bardziej wygodny w użyciu niż poprzednio stosowane dwuelementowe nakrycia głowy. Kai ma tradycyjnie dwie buźki - uśmiechniętą i zawziętą, obie okraszone jak zwykle blizną i plastrem. (...) Ogółem nasz ninja wygląda więc świetnie, ale miejcie litość! Ile nas jeszcze czeka powtórek? Przecież to już inwazja! Rozumiem tworzenie np. armii śnieżnych samurajów, ale armii kaiowych klonów nikt przy zdrowych zmysłach tworzyć nie będzie.

Ogniste smoczątko (bo z uwagi na rozmiary nazywanie go smokiem byłoby grubą przesadą) mimo skromnych gabarytów wygląda całkiem efektownie. Ma ciekawą konstrukcję, zróżnicowaną kolorystykę (pozostającą jednak w ognistym spektrum), a liczne stawy dają mu sporą ruchliwość. To naprawdę bardzo udany projekt w skali mini. Jeśli spojrzymy na elementy składowe, to zauważymy, że na zawartość polybaga składa się pokaźna kupka ciekawych komponentów w atrakcyjnych kolorach. Znalazło się nawet miejsce dla kilku elementów zapasowych, w tym złotego sztyletu sai, który możemy dodać Kaiowi do wyposażenia obok standardowej metalicznej katany. Ogółem to całkiem sympatyczny i przemyślany zestaw, dobrze wpisujący się w skalę, do której przyzwyczaiły nas polybagi Lego.




Plakaty jak przystało na wydanie XXL są ogromne. Ale czy w ślad za rozmiarem idzie jakość? Tutaj uczucia mam mieszane. Wprawdzie Kai zasuwający ku nam na rozpłomienionym smoczęciu wygląda bez zarzutu - dostojnie i dynamicznie zarazem - to już druga grafika okazuje się być w zasadzie kolażem zeszłorocznych zestawów z linii Lodowych Samurajów i Płomiennych Żmij. Nie wygląda to źle, ale od plakatu oczekuję czegoś zupełni innego niż kartki z reklamowego katalogu.




Jeśli jeszcze nie wiecie, to w wydaniach XXL komiksów nie ma. Dlaczego? Zapewne z powodu ograniczonej objętości - pismo ma wprawdzie większe rozmiary, ale jego grubość (bez plakatu i okładki) to zaledwie 16 stron. Nie żebym specjalnie płakał za komiksami Ninjago, ale uprzedzam zawczasu potencjalnych miłośników tychże graficznych opowieści.

Oprócz nieodzownych łamigłówek w czasopiśmie znalazło się jednak zadziwiająco dużo ciekawych rubryk - mamy przegląd pierwszych smoków ujarzmionych przez każdego z bohaterów, mamy kolorowankę, jest też ciekawy test, dzięki któremu znajdziemy odpowiedź na pytanie jaki żywioł do nas pasuje. Najbardziej intrygująco prezentuje się jednak  konfrontacyjna gra planszowa dla dwóch graczy fabularnie osadzona w siedzibie Łowców Smoków. Ten model rozgrywki, w którym uczestnicy grają przeciwko sobie, jest z pewnością bardziej absorbujący niż zamieszczane zazwyczaj planszówki oparte na modelu "grzybobrania". A zatem za zawartość samego czasopisma, o dziwo, przychodzi mi wystawić duży plus.


O ile wstępnie nie byłem zbytnio przekonany do całej koncepcji magazynów XXL, głównie z uwagi na ich wyższą cenę (19,99 zł) i skromniejszą objętość, tak tym razem muszę przyznać, że jest to twór całkiem udany. Klockowy zestaw prezentuje zauważalnie wyższą jakość niż te dodawane do regularnej odmiany czasopisma, plakaty z uwagi na potężny rozmiar także zostawiają mniejszych konkurentów w tyle, a zawartość samego magazynu jest autentycznie zajmująca. Jak dla mnie to zaskakująco udana publikacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz